Wieś Petronki
Przez kolejne wieki wsią zarządzali przedstawiciele wielu rycerskich i szlacheckich rodów m.in. Grzymalitów, Radwynowskich, Gałczyńskich, Szczodrzykowskich, Bębnowskich rezydujących w dworze otoczonym obszernym folwarkiem oraz parkiem.
Dziś Pietronki to wieś o typowo ulicowej zabudowie pochodzącej w większości z początków XX wieku. Rozciąga się wzdłuż drogi przebiegającej z północnego zachodu na południowy wschód, stanowiącej południowe, prowadzące do Margonina odgałęzienie trasy komunikacyjnej Chodzież - Szamocin.
Dwór zbudowano na początku XV wieku. Pierwszym właścicielem był Jan Strzelecki (od 1425 roku).
W 1783 roku dwór zaczął należeć do rodziny Chmielewskich. To właśnie rodzina Chmielewskich założyła park, w którym rosły piękne dęby, lipy i klony. Za czasów Chmielewskich, w okresie przemarszu wojsk napoleońskich w Pietronkach założono cmentarz dla żołnierzy «małego kaprala». Jego resztki istnieją do dziś obok obecnego cmentarza.
Następnym właścicielem Pietronek została Zofia Wilhelmina — wdowa po radcy rejencyjnym Leipzigerze. W 1840 roku majątek w Pietronkach odziedziczył po matce Heinrich von Leipziger, który zbudował nowy dwór w Pietronkach.
W 1882 roku majątek został sprzedany niejakiemu Ernstowi Felsch, od którego z kolei Pietronki odkupił Alfons Strach.
Strach w 1901 roku sprzedał majątek nowemu nabywcy – hrabiemu Ignacemu Bnińskiemu herbu Łodzia. To on właśnie na miejscu dworu wybudował pałacyk w stylu neoklasycznym. Także założenie parkowe wzbogaciło się o nowe drzewa — topole i robinie akacjowe. W parku wybudowano też mały basen i oranżerię, a cały teren otoczony został ceglanym murem. W zachodniej części parku przy głównym wejściu stanęła okazała brama. Z racji tego, że hrabia Bniński był prezesem Towarzystwa Sztuk Pięknych w Poznaniu, sprawującego mecenat nad rzeźbiarzami, architektami i malarzami, w Pietronkach twórcze wakacje spędzali znani ówcześni artyści, m.in. Sylwester Mańczak – rzeźbiarz oraz malarz Fałat z Krakowa. Artyści z wdzięczności dla mecenasa umieścili na wewnętrznej stronie bramy napis następującej treści:
"POBOGOSŁAW BOŻE NASZEJ BIEDNEJ POLSKIEJ ZIEMI PRZEBOGATEJ W NIESZCZĘSCIA I ŁZY".
Na zewnątrz widniał napis łaciński:
"NEC TREME, NEC TYMIDE UNGIBUS ET RASTRO",
co znaczy w języku polskim:
"NIE POKONA NAS LĘK, ANI PŁOCHOŚĆ, ANI RDZA".
Działalność hrabiego w dużym stopniu przyczyniła się do rozwoju nie tylko kulturalnego, ale także gospodarczego tego regionu.
Ignacy Bniński zmarł po ciężkiej chorobie 24 lutego 1920 r. Został pochowany na cmentarzu w Pietronkach.
Po jego śmierci majątkiem zarządzała wdowa po nim – Helena z Wodzińskich, która pozostała jego właścicielką aż do wybuchu II Wojny Światowej.
Po wojnie majątek przejęty został przez Skarb Państwa. Za czasów Polski Ludowej działało tam przedszkole, co doprowadziło do jego stopniowej ruiny. Obiekt w obecnej postaci jest czynny od czerwca 1987 roku. Użytkownikiem były kolejno różne firmy: KPGR Strzelce, od sierpnia 1989 roku spółka "Danex", od lipca 1993 "FARMUTIL HS". Od 1 lipca 2000 pałacem zarządzał G.R.S.P. w Brzeźnie w Administrowaniu.
Obecnie pałac należy do Agencji Nieruchomości Rolnych, a dzierżawiony jest przez Biuro Podróży „Paradise” z Poznania. Dziś działa jako Centrum Szkoleniowe – Pałac Pietronki.
Po pierwszym rozbiorze Polski w Pietronkach ludzie widywali bardzo często zloty, czyli "sejmy" bocianów, które odbywały się na łąkach w okolicy Rycerskiego Stawu. W okresie jesieni rozbawiona szlachta urządzała tu wielkie polowania na te ptaki. Razu pewnego zdarzył się taki wypadek: schwytano kilka bocianów, które zostały żywcem upieczone, ku zadowoleniu pijanej szlachty. Rozgniewana reszta bocianów porwała kawałki drewna z tlącym ogniem, uleciała w powietrze i zrzucając rozżarzone drewno w dół, spaliła pół wsi Pietronki. Od tego czasu nikt nie widział w Pietronkach żadnych gniazd bocianich. Tak jest do dzisiaj.
W Pietronkach żył niegdyś bogaty rycerz Piotr, który miał ogromny murowany młyn "Jaracz". Przy tym był on bardzo skąpy. W czasie żniw biegał na pole i pilnował zbierania kłosów. Z nienawiścią patrzył na biedne dzieci i wyzywał ich od złodziei. Za przekleństwa został ukarany. Razu pewnego stanął przed nim wspaniały jeździec na czarnym rumaku ubrany w czerwono-złoty płaszcz. Skąpca chwycił za kark i rzucił do stawu przy młynie. W tej samej chwili wyleciały spod niego duże ogniste błyskawice. Młyn i folwark stanęły w płomieniach. Później na tym miejscu było słychać tylko huczące wodospady i szum wielkiego lasu. Od tej pory miejsce to nazywane było "Stawem Rycerskim".